poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Skrzypiąca maść jest gotowa

UWAGA!!! Od stycznia 2016 blog Mój Miły Czas jest dostępny w nowej wersji na www.mojmilyczas.pl - ZAPRASZAM :)

 O pozyskaniu skrzypiącej maści pisałam tutaj, a że akurat wczoraj nadarzyła się wspaniała okazja do zlania maści, to siłą rzeczy ją zlałam.

Miałam odłożonych kilka słoiczków po kremach 50ml oraz jeden duży 200ml.

Słoiczki
Słoiczki w pierwszej kolejności umyłam płynem do mycia naczyń, a następnie osuszyłam szmatką.
Następnie odkaziłam słoiczki alkoholem.


Słój z skrzypem podgrzałam w kąpieli wodnej, a następnie całą zawartość odcedziłam na sicie. 

Odcedzanie
Świeżo przecedzona maść ma ciekawy, zielonkawy kolor. Mój Domownik, który zresztą ma wyczulony nos twierdzi, że pachnie ona pomarańczą lub mandarynką. Choć mi zapach bardziej przypomina miód...

Kolor
Płyn przelałam do słoiczków i umieściłam je w lodówce celem stężenia. Po około godzinie maść była gotowa!


Zyskała jeszcze ciekawszy kolor. Konsystencja natomiast będzie zachowywać się podobnie do oleju kokosowego. Jednak produkt końcowy jest bardzo wydajny i nadaje skórze przyjemny dotyk. 
Co do nazwy ,,Skrzypiącej maści" sam produkt nie wydaje skrzypiących dźwięków, a jest gładki i delikatny.

Zastygnięta skrzypiąca maść
Myślę, że skrzypiąca maść będzie świetnym kosmetykiem samym w sobie, ale też zamierzam wykorzystać ją jako bazę do innych kosmetyków.

Pozdrawiam
E.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz